Nasza podróż do Brienz – góry, woda i cisza
Ostatni weekend spędziliśmy w jednym z tych miejsc, które wydają się być wyciągnięte prosto z pocztówek – Brienz. Leży nad jeziorem Brienz (które zresztą ma ten sam nazwę), otoczonym górami, gdzie woda jest tak turkusowa, że aż ciężko uwierzyć, że to prawdziwe. Ale zanim opowiem o samym jeziorze, najpierw coś o mojej przygodzie w górach.
Zaczęliśmy dzień od krótkiej kawy w jednej z uroczych kawiarni w Brienz, gdzie czas płynie wolniej, a widok na jezioro już na starcie daje poczucie, że będzie to wyjątkowy dzień. Wybraliśmy się na hike w kierunku Giessbach – wodospadów, które wpadają prosto do jeziora.
Szlak jest dość prosty, ale widoki wynagradzają każdy krok. Im wyżej się wspinaliśmy, tym bardziej widok na jezioro stawał się spektakularny – turkusowa woda, w tle Alpy, a wokół nas tylko szum drzew i cisza. To takie miejsca, które przypominają mi, dlaczego tak kocham Szwajcarię.
Dotarcie do wodospadów Giessbach to jak wisienka na torcie. Woda spada z hukiem z kilkudziesięciu metrów, a obok znajduje się hotel, który wygląda jak z bajki. Co ciekawe, do wodospadów można też dopłynąć statkiem, ale my wybraliśmy opcję na piechotę. Warto było.
Rejs statkiem po jeziorze
Po całym dniu spędzonym na wędrówce postanowiliśmy zrobić coś jeszcze bardziej relaksującego – wycieczka statkiem po jeziorze. I tu muszę przyznać, że to była chyba najlepsza część dnia. Wypłynęliśmy z Brienz, a widok na miasteczko od strony wody to coś, co na długo zostanie w pamięci. Zielone wzgórza, domki jak z bajki, a do tego spokojna woda jeziora, która odbijała wszystkie kolory wokół.
Najlepsze było to uczucie ciszy. Na statku, mimo że było trochę turystów, panowała taka błoga atmosfera. Siedziałam na pokładzie i patrzyłam, jak mijamy te malutkie wioski przy brzegu, marząc, żeby kiedyś zamieszkać w takim miejscu na stałe. Rejs trwał może godzinę, ale każda minuta była warta złota.
Na zakończenie dnia wróciliśmy do Brienz, gdzie zakończyliśmy naszą wycieczkę kolacją w lokalnej restauracji z widokiem na jezioro. Siedząc tam i patrząc na zachód słońca, miałam wrażenie, że właśnie przeżyłam dzień idealny.
Brienz to miejsce, do którego będę wracać – dla gór, dla jeziora, i dla tej nieuchwytnej magii, którą tylko Szwajcaria potrafi zaoferować. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to koniecznie wpiszcie je na listę miejsc do odwiedzenia!